Pięć powodów, dla których warto praktykować uwielbienie

Wśród form modlitwy, jakie praktykujemy w chrześcijaństwie, uwielbienie zajmuje miejsce centralne, świadczy o tym choćby fakt, że sam Chrystus nadał mu charakter sakramentalny w Eucharystii. Można się zastanowić, dlaczego tak ważne jest uwielbienie dla życia chrześcijańskiego?

Uwielbienie zawiera w sobie wielką moc i  otwiera nas na Ducha Świętego

W Dziejach Apostolskich (16,16-40) mamy opis uwięzienia w Filippi Pawła i Sylasa. Gdy Apostoł Paweł dokonał skutecznego egzorcyzmu nad opętaną niewolnicą, jej właściciele oskarżyli go o sianie niepokoju w mieście oraz głoszenie złych obyczajów. Na skutek tego oskarżenia, zarządcy miasta kazali obedrzeć z szat Pawła i Sylasa, po czym sieczono ich rózgami, a na końcu wtrącono do więzienia. Ponieważ przykazano strażnikowi więzienia, by dobrze ich pilnował, ten wtrącił ich do wewnętrznego lochu i, aby uniemożliwić im ucieczkę, zakuł ich nogi w dyby.
Nie była to ani miła, ani bezpieczna okoliczność znaleźć się ciężko pobitym w więzieniu. Jednak obaj uwięzieni nie tracili ducha, nie narzekali, nie mieli pretensji do Boga, że są w takiej sytuacji, wręcz przeciwnie modlili się, uwielbiając Boga i śpiewając Mu hymny. Była to tak niezwykła reakcja, że pozostali więźniowie ze zdumieniem się im przysłuchiwali, gdyż zazwyczaj w tym miejscu słyszano jęki bólu, krzyki pretensji, kłótnie i wyrazy rozgoryczenia.
Podczas uwielbienia zanoszonego przez Apostołów nagle powstało silne trzęsienie ziemi, tak że zachwiały się fundamenty więzienia. Natychmiast otwarły się wszystkie drzwi i ze wszystkich opadły kajdany (Dz 16,26). Strażnik więzienny głęboko poruszony tymi wydarzeniami przypadł do nóg Apostołów i prosił o słowo zbawienia, które zostało mu ogłoszone, po czym przyjął chrzest wraz z całym domem.
Paweł i Sylas zostali oficjalnie uwolnieni przez władze miasta i mogli swobodnie odejść. Całe zdarzenie można interpretować jako kolejne zesłanie Ducha Świętego, jakie miało miejsce dzięki modlitwie uwielbienia uwięzionych Apostołów. Tak, by uwielbienie „prowokowało” Ducha Świętego do działania.

Uwielbienie jest potężną bronią do walki ze złym duchem

Zły duch nie lubi atmosfery modlitwy i uwielbienia, bardzo źle się w niej czuje, dlatego będzie próbował nakłaniać każdego człowieka do tego, by złorzeczył Bogu i ludziom. Klasycznym przykładem jest tu biblijny Hiob, który został dotknięty przez różne nieszczęścia, ale nie dał się sprowokować i nie złorzeczył Bogu: „Bóg dał i Bóg zabrał, niech Jego imię będzie błogosławione”.
Podobnie i nas zły duch będzie nękał różnymi niedogodnościami, niewygodami i drobnymi przeciwnościami, byśmy przeklinali i złorzeczyli. Pewnie każdy z nas miał takie sytuacje, gdy bardzo się śpieszył, a coś stanęło mu na przeszkodzie. Dobrze jest w tym momencie nie poddawać się zniecierpliwieniu i uwielbiać Boga. Jeśli faktycznie była to sprawa złego ducha, odstąpi on od swego działania, gdy zobaczy, że nie może „dopiąć” swego. Podobnie zły będzie także próbował zatrzymać nas przed działaniem apostolskim, dotykając nas jakąś niedogodnością lub stawiając przeszkody na naszej drodze, ważne jest wówczas zdecydowanie w naszym działaniu, wytrwałość i czysta intencja „na chwałę Boga”.

Uwielbienie rozpala w nas wiarę

W naszej codzienności grozi nam czysto naturalne spojrzenie, iż to, co się z nami i wokół nas dzieje, będziemy przypisywali jedynie sobie. Grozi nam wówczas, że będzie wzrastać w nas pretensjonalność albo pycha. Pretensje będą w nas rosły wówczas, gdy coś będzie się działo nie po naszej myśli. Natomiast pycha wówczas, gdy towarzyszyć nam będzie pomyślność. Temu zapobiega dziękczynienie i uwielbienie, w którym wyznajemy, że Bóg jest Panem naszego życia, zarówno w pomyślności, jak i w przeciwnościach. Taka modlitwa wyostrza spojrzenie wiary na naszą codzienność. Nie będziemy wtedy przypisywać dobra wyłącznie sobie, lecz uznamy je za dzieło Boże. Podobnie w trudnościach uznamy, że Pan jest pośród nas i wspiera nas, byśmy mogli przejść nawet przez ciemną dolinę.
Bardzo wskazane jest korzystanie z doświadczenia św. Ignacego Loyoli, mistrza życia duchowego. Proponuje on, by codzienny rachunek sumienia rozpoczynać od dziękczynienia i uwielbienia. Oznacza to wyznanie wiary, że Pan Bóg jest obecny w moim życiu, że On udziela się mi i udziela mi swoich, konkretnych darów.

Uwielbiać będziemy Boga w niebie

W niebie nie będziemy niczego innego robili, tylko śpiewali Alleluja, tzn. będziemy wielbili Boga. Potrzeba więc, byśmy nauczyli się uwielbiać Boga już tu, na ziemi, by móc robić to także później w niebie.
Nie chodzi tu tylko o uwielbienie płynące jedynie ustami, lecz o wielbienie Go całym naszym życiem, by to, co myślimy, mówimy i robimy, było na większą chwałę Boga. Gdy takie będzie nasze podejście do życia, z całą pewnością najlepiej przygotujemy się do udziału w radościach nieba.

Ks. dr Mirosław Cholewa

Ks. dr Mirosław Cholewa jest członkiem Komisji Teologicznej KZK, redaktorem naczelnym kwartalnika Pastores, proboszczem parafii w Magdalence, asystentem kościelnym Odnowy w Duchu Świętym Archidiecezji Warszawskiej, należy do Rady Programowej „Zeszytów Odnowy”.

Artykuł pochodzi z Zeszytów Odnowy w Duchu Świętym 3 (84)/2006 oraz książki „Prowadzenie spotkania modlitewnego”

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *